Rozdział 1
Przyłapani
-Powinieneś już iść- wyszeptałam, ale z wielkim
trudem. Miałam ochotę zostać tak na zawsze.
Sawyer głaskał mnie po głowie, która leżała na jego torsie. Leżeliśmy
tak przez jakiś czas, nasze nogi splątane razem. Słuchałam jego bicia serca,
czując na swoim policzku jak jego tors unosi się z każdym nabranym oddechem.
Wczoraj wieczorem, gdy szykowałam się już do spania, brunet wkradł się do
mojego pokoju przez okno. U bliźniaków spali koledzy i po jakimś czasie zaczęli
go tak bardzo denerwować, że musiał po prostu wyjść z domu. I tak trafił
ponownie w mojej sypialni. Kazałam mu zostać, bo wiedziałam, że u Hendersonów
tej nocy nie będzie spokojnie. Jett i Tony potrafili narobić niezłego hałasu, a
co dopiero, gdy śpią u nich rozwydrzone pięciolatki? Na początku chciał spać na
fotelu, ale w końcu go przekonałam by położył się ze mną.
-Jeszcze chwilę- ziewnął. Jego dłoń zsunęła się na
moje plecy. Zamknęłam oczy, czerpiąc komfort z jego ciepła i dotyku. To
niewiarygodne, że to lato tak szybko zleciało. Z drugiej strony, tak dużo się
wydarzyło. Jeden dowód leżał właśnie obok mnie.
-Bo się spóźnimy- powiedziałam.
-I co z tego?- Jego ręka wędrowała po moich
plecach, sprawiając, że dostawałam gęsiej skórki. Przytuliłam się do niego.
-To pierwszy dzień, nie możemy się spóźnić-
odparłam, wyślizgując się z jego objęcia. Usiadłam po turecku, chwytając za
telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam wiadomość od Cat. W esemesie napisała, że
idzie do szkoły z Victorem. Przetarłam oczy nadgarstkiem, czując jak lekko
łzawią z zmęczenia. Dwa gołąbki się znalazły. Za każdym razem, gdy ją
widziałam, przy jej boku był Vic. Nadal nie wiedziałam, czemu wcale do mnie nie
chce się odzywać. Ale nie mogłam narzekać, skoro Cat była z nim szczęśliwa, to
mi to nie przeszkadzało. Odpisałam jej szybką odpowiedź i zerknęłam na godzinę.
Przed siódmą. Każda minuta przybliżała mnie do pierwszego dnia w liceum.
Chciałam schować się pod kołdrą i przespać cały rok szkolny, aż znowu zaczną
się wakacje. Mimo tego, że nie chciałam iść, nie mogłam się spóźnić. Jeszcze
tego by mi brakowało. Nowa i jeszcze do tego spóźniona. Widziałam w filmach
tyle razy, gdy nowa dziewczyna się spóźnia, dostaję kozę. Ja wolałam tego
uniknąć.
-A może tak po prostu nie pójdziemy dzisiaj?-
Spytał, podpierając się łokciem.
-I jak to sobie wyobrażasz? Nie mogę.- Oparłam
głowę o ścianę. Brunet uniósł brwi, jego oczy wędrujące po mnie. –Co?-
Spytałam. Spojrzałam na siebie i od razu się zarumieniłam. –Nie patrz tak na
mnie, proszę- wymamrotałam, chowając zawstydzoną twarz w swoich dłoniach.
Usłyszałam cichy śmiech Sawyer’a i schowałam się pod kołdrą. Wczoraj w nocy nie
zauważył, że mam na sobie pidżamę jednoczęściową, bo było ciemno. Na dodatek
była w żaby. Dostałam ją niedawno od mamy. Nie miałam serca powiedzieć jej, że
mi się nie podoba. I co z tego mam? Czułam, że moje rozpalone policzki zaraz
wypalą dziurę w pościeli.
-Nie chowaj się.-Czułam jak próbuje ściągnąć ze
mnie kołdrę. Chwyciłam ją mocno, jakby zależało od tego moje życie.
-Nie. Przestań ciągnąć- wycedziłam przez zaciśnięte
zęby. Moje słowa jeszcze bardziej go zachęciły i zaczęliśmy ciągnąc kołdrę
między nami. Gdy zrozumiał, że ja nie puszczę, usiadł na mnie okrakiem i
przypiął ręce do łóżka.
-To nie fer- jęknęłam, wiercąc się pod jego
ciężarem. Na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech.
-Nie chciałaś mi się pokazać, to musiałem użyć
swojej siły, prawda?- Spytał, jego oczy zjeżdżające na moją okropną pidżamę.
-Ciekawe jakiej- prychnęłam, próbując zakryć swoją
zaczerwienioną twarz.
-To nie ja leżę przykuty do łóżka- zaśmiał
się. –A tak poza tym...Uroczo wyglądasz
w tej pidżamie, żabciu- dodał, puszczając jedną z moich rąk, by chwycić
kołnierz materiału. Wykorzystałam tą okazję i zaczęłam się ponownie wiercić.
Było to jednak nie skuteczne, więc wykorzystałam inną taktykę.
-Proszę cię, Saw. Puść mnie.- Zrobiłam minę zbitego
psiaka. –Nie mogę oddychać-
-A co jeśli nie chcę?- Spytał.
-Nie dam ci się pocałować.- Uśmiechnęłam się przez
zaciśnięte zęby.
-Nie wytrzymasz- odparł.
-Chcesz się założyć?- Uniosłam brwi, wyzywając go.
-Dobra- zgodził się, bez dłuższego namyślenia. Już
miałam podać mu dłoń, my przypieczętować zakład, ale przypomniało mi się, że
nie mogę nimi poruszyć.
-To może mnie w końcu pościsz?- Spytałam. Chłopak
zorientował się, że nie dam rady sama go zepchnąć i pojawił się szatański błysk
w jego oczach. –Sawyer, proszę- poprosiłam, uderzając rękoma o materac.
-Nie chce mi się-
-Bo ci...-Zaczęłam, ale zdanie pozostało w moich
ustach, gdy usłyszałam krzyk mamy, a następnie jej kroki.
-Słonko, wstałaś już?!-
Popatrzeliśmy oboje na siebie z wielkimi oczami.
Dlatego właśnie chciałam, żeby już szedł. A teraz było już za późno. Słyszałam
zbliżające kroki mamy. Sawyer przeklął pod nosem i zeszedł ze mnie. Zaczął iść
w stronę okna, ale go zatrzymałam.
-Nie, nie zdążysz. Do szafy- szepnęłam, rzucając
jego trampki pod łóżko. Nigdy nie przyłapała mnie z chłopakiem w pokoju, wiec
nie wiedziałam jaka będzie jej reakcja. Wolałam się nie dowiedzieć.
-Jak to do szafy?-
-Nie gadaj, tylko właź- otworzyłam szafę i
wepchnęłam go to środka. Zamknęłam szybko drzwi i owinęłam włosy w ręcznik.
Akurat gdy się wyprostowałam mama weszła do pokoju. Była ubrana w swoje
ulubione spodnie i białą bluzkę. Jej włosy były związane w kok, a twarz
pomalowana profesjonalnie.
-Cześć- uśmiechnęłam się, próbując nie patrzeć na
szafę. Mama oparła się ramieniem o drzwi, odwzajemniając mój gest.
-Nie słyszałam jak się kąpałaś- skinęła głową na
mój biały ręcznik.
-Musiałaś nie słyszeć. Poszłam trochę wcześniej niż
zwykle- wytłumaczyłam.
-Mam jeszcze trochę czasu przed spotkaniem-
Skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej, patrząc na mnie. Ja w tym czasie
podeszłam do swojej szafki nocnej i zaczęłam szukać czegoś co wcale nie
istniało.
-Co chcesz na śniadanie?
-Nie wiem. Możesz zrobić co ci pasuje- uniosłam
swój wzrok i wzruszyłam ramionami, pokazując, że mi nie zależy. Tak naprawdę
chciałam, żeby wyszła z pokoju jak najszybciej. Jak na razie nic nie
podejrzewało, widziałam to po jej twarzy, ale ja nie byłam dobrą aktorką i po
dłuższej rozmowie mogłaby się domyślić.
-Wiesz, zazwyczaj matki pytają się swoich dzieci co
chcą do jedzenia, bo nie mają pojęcia co zrobić.- Pokręciła głową. Zaśmiałam
się, poprawiając swoje pościele. Odetchnęłam z ulgą, widząc jak obraca się w
stronę wyjścia.
-Racja. Dzisiaj ci niestety nie pomogę.- Rzuciłam
wszystkie poduszki na łóżko. Mama
spojrzała na mnie przez swoje ramie.
-Dzięki, córciu- odparła. –A nie mówiłam, że
świetnie będziesz wyglądać w tej pidżamie?- Powstrzymałam się od klepnięcia się
w czoło i kiwnęłam głową.
-Dobrze, ubieraj się.- Machnęła dłonią, widząc mój
wyraz twarzy. Oparłam się o ramę łóżka. Odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się.
Mało brakowało. Moja ulga nie trwała jednak długo, gdy usłyszałam słowa mamy.
-Sawyer, a ty na co masz ochotę?- Na jej słowa
serce mi stanęło i podskoczyło do gardła. Mama nie czekała na odpowiedź, tylko
wyszła z pokoju bez słowa. Padłam na łóżko, chowając swoją twarz w poduszkach.
Byłam oficjalnie martwa. A tak dobrze szło. Usłyszałam za sobą jak Sawyer
wychodzi z szafy. Odwróciłam się i posłałam mu mordercze spojrzenie. Chłopak
ściągnął różowy stanik z swojego ramienia i pomachał nim przed sobą,
uśmiechając się łobuzersko.
-To nie śmieszne- warknęłam, wyrywając mu moją
bieliznę z dłoni. –To przez ciebie- burknęłam.
-Ej, ej.- Chłopak uniósł dłonie w swojej obronie,
brak argumentów z jego strony.
-Jestem oficjalnie martwa- westchnęłam, ściągając
ręcznik z głowy. Przerzuciłam go przez krzesło od biurka i zaczęłam chodzić w
kółko. Brunet zaczął się śmiać tak mocno, że musiał chwycić się za brzuch, by
nie upaść na podłogę.
-Zawsze się śmiejesz w takich chwilach? Przypominam
ci, że jak Gina się dowie, to nie zobaczysz Stelli przez pół roku- zmarszczyłam
nos. Tak nazywał swój motor. Chłopak od razu wytrzeźwiał. Przeleciał dłonią
przez swoje włosy, doprowadzając je do większego nieładu.
-Zejdźcie zaraz na dół, chcę z wami porozmawiać!-
-To nie brzmi dobrze- powiedziałam pod nosem. Znowu
zaczęłam chodzić po pokoju, najgorsze scenariusze chodzące po moich myślach.
Poczułam lekki powiew na moich plecach i odwróciłam się w stronę okna. –Ani mi
się waż!- Chwyciłam bruneta za koszulkę i wciągnęłam go z powrotem do pokoju.
On ponownie przeklął cicho i uśmiechnął się do mnie niewinnie.
-Chciałem tylko sprawdzić jaka jest dzisiaj pogoda-
wytłumaczył.
-Aha i musiałeś wystawić nogę przez okno, by
zobaczyć, czy słońce świeci?- Uniosłam brwi i uderzyłam go lekko w ramię. –Nie
wywiniesz się tak łatwo-
-Ale ja muszę iść. Spóźnię się do szkoły-
-Przed chwilą z łóżka nie chciałeś się ruszyć-
-Zmieniłem zdanie
-Albo po prostu jesteś tchórzem- prychnęłam.
-Mamy mnie nie lubią.- Jego oczy znowu powędrowały
do otwartego okna i po jego spiętych ramionach widziałam jego chęć do ucieczki.
-Wcale im się nie dziwię- wycedziłam. Sawyer oparł
się o biurko, zerkając na drzwi jakby prowadziły do piekła.
-Chodź.-Zaczęłam iść, brunet tuż za mną. Zeszliśmy
na dół do kuchni, gdzie mama stała przed kuchenką, robiąc jajecznice. Gdy nas
ujrzała, uśmiechnęła się pogodnie.
-Już myślałam, że się zgubiliście.- Skręciła palnik
in podzieliła jajecznice na trzy talerze. -Alex, myślałam, że się wpierw
ubierzesz?- Siadła przy stole, kładąc talerze. Mówiąc, że wybiegłam z kuchni
jak poparzona, było by zrozumiałe. Moje policzki podgrzały się do temperatury
lawy, zanim zdążyłam nawet wejść do pokoju. Z szafy wyjęłam dżinsowe spodenki,
białą podkoszulkę i bluzkę z koronki. Ubrałam wybrane ubrania i rozczesałam
włosy, zaplatając je w luźnego warkocza na prawą stronę. Gdy byłam już gotowa,
zeszłam do kuchni. Mama i Sawyer siedzieli, obydwoje z kubkiem kawy i
rozmawiali o starych czasach.
-Mamo, proszę. Jeszcze zdjęć tu brakuje- wtrąciłam,
siadając obok niej. Mama wywróciła oczami w odpowiedzi. Chwyciłam widelec i
zaczęłam jeść śniadanie.
-Zdjęcia raczej nie są potrzebne- powiedział
brunet, puszczając mi oko. Spuściłam głowę, udając, że jestem bardzo
zainteresowana swoim śniadaniem. Mama, widząc jego gest, postanowiła poruszyć
temat, którego chciałam uniknąć.
-Sawyer, czy weszłaś znowu przez okno?-
-Znowu?
-Chyba nie myślicie, że się nie domyśliłam?-
Uniosła jedną brew, coś czego nie odziedziczyłam po niej. Sawyerowi widocznie
brakowało słów, bo zamknął usta tak szybko jak je otworzył. Siedzieliśmy przez
kilka sekund w ciszy, słuchając muzyki, która leciała z radia.
-Wiem, że jesteście już duzi...Więc jeśli będziecie
już gotowi na bliższy stosunek...-Powiedziała jakby był to normalny temat do
śniadania. Sawyer, który brał właśnie łyk kawy, zaczął się krztusić.
-Mamo...- Zacisnęłam usta w cienką linię. Blondynka
zerknęła na mnie, w ogóle nie wodząc, że nie chciałam o tym rozmawiać.
-Oh, Alex...To nic złego- jej głos był wypełniony
matczyną miłością, co wcale nie pomagało. Tym czasem brunet nadal kaszlał, jego
twarz czerwona, a oczy okrągłe jak dwie monety. Było mi wstyd. Musiała to robić
przy nim?
-Mamo, musimy już iść- wstałam z swojego śniadania,
tracąc apetyt.
-Ale jest jeszcze wcześnie.-Spojrzała na swój zegarek.
-Ale jest jeszcze wcześnie.-Spojrzała na swój zegarek.
-Muszę się jeszcze przebrać przed szkołą-
wytłumaczył niebieskooki i podziękował za śniadanie. Rzuciłam mu wdzięczne
spojrzenie i wyszłam na korytarz. Chwytając za swoją torbę, ubrałam czarne
trampki i zaczekałam, aż on wróci z swoimi butami, które schowałam pod swoim
łóżkiem.
-Alex?- Mama wystawiła swoją głowę z kuchni.
-Hmm?- Spytałam, zawiązując sznurówki.
-Brak kieszonkowego przez miesiąc. Jak Sawyer ma u
ciebie zostać, to chcę o tym wiedzieć, okej?
Kiwnęłam tylko głową, nie próbując protestować.
Przynajmniej mnie nie uziemiła.
Mimo tego, że przyzwyczaiłam się do jeżdżenia na Stelli, nadal nie robiłam tego chętnie. Nadal widziałam ją jako bestie ba dwóch kółkach. Gdyby była prawdziwą kobietą, a nie maszyną, pewnie miała by imiona swoich byłych wytatuowane na całym ciele i liczne kolczyki. Tego dnia jednak nie o to mi chodziło, tylko o to, że zwracało to za dużo uwagi. Sawyer nie mógł pożyczyć samochodu Les'a bo wyjechał na uniwersytet kilka dni temu. Już odczuwałam tęsknotę za nim, a miał przyjechać dopiero na święta. Liceum Burnsville było połączone z gimnazjum, więc składał się z kilku budynków. W porannym blasku słońca wyglądał wesoło. Przy wejściu widniała tablica witająca, która wyglądała na ciut starą. Brinet pomógł mi zejść z motoru, podając mi swoją torbę. Dokoła nas nastolatkowie witali się z swoimi przyjaciółmi i korzystali z ostatnich minut przed lekcjami, relaksując się.
-Co masz na pierwszą lekcję?- Spytał mnie. Wyjęłam
plan lekcji z swojej torby. Na szczęście nie musiałam iść po niego do szkolnego
gabinetu, bo otrzymałam go z dodatkowymi formularzami, które mama musiała
wypełnić.
-Stolarka- odparłam. Podałam mu kartkę, zerkając na
niego. Wyglądał świetnie w błękitnym t-shircie i zwykłych czarnych dżinsach.
Moje oczy powędrowała do jego twarzy, ale moją uwagę przyciągnął głos
dziewczyny, którą ujrzałam za jego ramieniem. Miała karmelowe włosy, które
sięgały jej do łopatek w idealnie wyprostowanych kosmykach. Wyglądała
atrakcyjnie w swojej czarnej miniówce i makijażu, chociaż dla mnie było to
trochę za dużo. Koło niej stały dwie dziewczyny, które razem z nią patrzały się
na Sawyer'a.
- ...Nie obchodzi mnie to i tak będzie mój-
powiedziała do swoich koleżanek, patrząc na niebieskookiego. Zagryzłam swoją
dolną wargę, próbując nie brać tego do siebie. Przy niej czułam się jak takie
brzydkie kaczątko w swoich zwykłych ciuchach. Odepchnęłam ją ze swoich myśli,
gdy chłopak objął mnie w tali i zaczął prowadzić w stronę szkoły. Kilka osób
pomachało do Sawyer'a, lub krzyknęło cześć, ale byli to głównie chłopacy.
Większość dziewczyn posłało mi mordercze spojrzenie. Przełknęłam mocno. Czułam,
że raczej nie zaprzyjaźnię się z żadną z nich.
-Hej, Sawyer!- Zwróciłam się w stronę znajomego mi
głosu. Odkąd ostatnio widziałam Jessego na imprezie u Rayneya, obciął sobie
włosy.
-Siema. Co tam?-
-Wszystko po staremu . Widziałeś Will?- Blondyn
przybił z nim żółwika, nadal się rozglądając za swoją starszą siostrą.
-Nie. Sprawdź w skrzydle B- odparł.
-Ok, dzięki- uśmiechnął się do mnie. -Cześć,
piękna.- Wystawił swoje ręce, by mnie przytulić, ale brunet szybko mnie od
niego odciągnął, prowadząc mnie do szkoły.
-Pa, Jessie!- Rzuciłam za swoje ramię. Chłopak
pomachał mi dowiedzenia i ruszył w przeciwną stronę, zapewnię do budynku B. –Co
to było?- Spytałam chłopaka, gdy odwróciłam się z powrotem w stronę którą szliśmy. Ta część szkoły była bardziej
nowoczesna. Po świeżych kolorach ścian zgadywałam, że był zrobiony remont przez
wakacje. Brunet mnie zignorował i otworzył przede mną drzwi, idąc za mną.
-Poczekaj za mnie jak lekcja się skończy, ok?-
Zaprowadził mnie pod klasę, gdzie było już kilka uczniów. Kilka osób siedziało
na parapetach, a niektórzy na drewnianych ławkach. Była to pomieszana grupa.
Była tam tylko jedna dziewczyna.
-Dobrze.- Kiwnęłam głową, poprawiając nerwowo pasek
od swojej torby. Tak bardzo tego nienawidziłam. Nieważne ile razy przez to już
przechodziłam, nadal nie mogłam się przyzwyczaić. Wzięłam jedne, drżący oddech,
by się uspokoić. Mój żołądek wirował jak pralka do której wrzucono tonę kamieni
i cementu. W tej chwili żałowałam, że zjadłam śniadanie.
-Ej, wszystko będzie okej- szepnął Sawyer, widząc
moją przerażoną minę. Chwycił mój podbródek w swoją dłoń i uniósł do góry, bym
spojrzała mu w oczy. Zacisnęłam usta w cienką linię, kiwając głową. Żałowałam,
że nie jestem starsza, lub on był młodszy. Nie mieliśmy żadnych klas razem, a
teraz właśnie tego potrzebowałam. Jego oczy zleciały na dół i przybliżył swoją
twarz do mojej. Z przyzwyczajenia zrobiłam to samo. Przypomniał mi się nasz
zakład i szybko zasłoniłam jego usta swoją dłonią.
-Nie tak szybko.-Pokręciłam palcem przed lego
nosem. –Już się poddajesz? Zero całusów
Sawyer warknął i położył swoje czoło na moim,
owijając ręce wokół mojej tali.
-Jesteś okropna- wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam
lekko, czując jego ciepły oddech na mojej szyi. Nie ważne ile już jesteśmy
razem, nadal tak samo na mnie działał. Traciłam dla niego głowę, gdy tak robił.
–Jeden mały buziak? Uznamy to jako przypieczętowanie zakładu
-Okazujesz słabość?- Mimo tego, że byłam
zdenerwowana, uśmiechnęłam się. Nagle zadzwonił dzwonek i moje zdenerwowanie
się zwiększyło. Brunet przytulił mnie mocno i wyszeptał, że dam sobie radę.
-Będę tutaj czekał, zanim nawet zdążysz wyjść z
klasy- rzucił za swoje ramie, odchodząc. Zamknęłam oczy, nabierając świeżego
powietrza. Zanim zaczęłam za dużo o tym myśleć, weszłam do klasy. Byłam
wdzięczna, gdy chłopacy przy oknie tylko na mnie zerknęli, po czym wznowili
swoją rozmowę.
-Hej- przywitałam się z dziewczyną, która czyściła
narzędzie. Oparłam się o stolik za sobą, kładąc torbę na podłodze. Była
pulchna, ubrana w stare dżinsy i fioletową bluzę. Jej blond loki były związane
w niski kucyk. Miała pogodną twarz, z parą miłych zielonych oczu i różowymi
policzkami.
-Cześć.- Uniosła swój wzrok na mnie, odkładając
ścierkę. –A już myślałam, że znowu będę jedyną dziewczyną w całej klasie.-
Nachyliła się nad stolikiem i podała mi swoją dłoń. –Jestem Zoey-
-A ja Alex- chwyciłam jej dłoń. –Jesteśmy tylko we
dwie?- Zmarszczyłam czoło, rozglądając się dookoła. Dziewczyna wstała i
wyrzuciła ścierkę do kosza niedaleko, składając narzędzia.
-Tak jest. Jest tutaj dużo wymalowanych laluni, a
reszta po prostu się w takie rzeczy nie bawi, lub boi. Klasa pełna chłopaków je
przeraża- Wzruszyła ramionami, siadając obok mnie. Kiwnęła głową, przypominając
sobie o tych trzech dziewczynach przed szkołą.
-Aż tak tu źle?- Zerknęłam z przerażeniem na dwóch
chłopaków niedaleko nas.
-Czasami.- Położyła swoje nogi na stoliku
naprzeciwko, tupiąc piętami o drewno. –Ale jest przynajmniej na co popatrzeć- powiedziała
cicho. Jej oczy powędrowały do szatyna, który śmiał się z jakiegoś kawału
opowiedzianego przez swojego kolegę.
-Jak ma na imię?
-Hunter- odparła. Jej policzki zrobiły się czerwone
i spojrzała na swoje dłonie.
-To może złap sobie tego łowcę?- Szturchnęłam ją
lekko swoim ramieniem. Blondyna automatycznie pokręciła głową.
-Daj spokój. Spójrz na mnie i na niego. Inna liga.
On na mnie nie zwraca uwagi- westchnęła. Zeskoczyła z stolika i zaczęła szukać
czegoś w swojej torbie.
-A gdzie jest nauczyciel?- Spytałam, zmieniając
temat. Na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech.
-Pewnie znowu zgubił klucze od samochodu- odparła,
wyciągając paczkę gumy do żucia. –To może ci pokażę ci jak tu wszystko działa,
włącznie z tą bandą?- Kiwnęła głową w stronę chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz