wtorek, 14 sierpnia 2012

Część 2: Rozdział 7


Rozdział 7 
Pani Zapominalska


Alex
-Cześć wszystkim. Jak się dzisiaj bawicie?- Corey położył jedną dłoń na mikrofonie. Nawet nie zauważyłam, że cała kapela zjawiła się już na scenie. Blondyn rozejrzał się po widowni do puki mnie nie znalazł i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się lekko, podpierając się o stolik. Na pytanie Corey’a widownia odpowiedziała oklaskami i pogwizdami.
-Mamy dzisiaj kilka nowych piosenek. Chcecie je usłyszeć?- Spytała Holly. Siedziała sobie wygodnie za perkusją, obracając pałeczki w swojej prawej dłoni. Otrzymała taką samą reakcję jak Corey. Zaśmiałam się, słysząc jak jakiś chłopak pyta się jej o numer.
Gabe stał niedaleko brunetki i cicho brzdąkał na gitarze, sprawdzając czy wszystko działa. Byłam pewna, że ten cień po prawej to Seth. Wszyscy wyglądali na zrelaksowanych. Jak ja miałam tam się dopasować? Rozpuszczę się w kałużę przed tymi ludźmi.
-Wpierw zaczniemy od coveru- powiedział Corey. –Ale za nim to zrobimy...Chcę wam przedstawić nowego członka kapeli.- Zamarłam. Nie, on tego nie robił. Mogłam się domyślić, że o mnie wspomni. Ludzie przed sceną zaczęli rozmawiać do swoich sąsiadów, rozglądając się po sali. Gdyby stół był okryty obrusem, pewnie bym się pod nim schowała. Corey musiał uzgodnić wszystko z technikiem. Jeden z reflektorów skierowanych na scenę zwrócił się w moją stronę.
-Nie jestem jeszcze członkiem kapeli- wymamrotałam do Zoey. –To tylko dwa tygodnie
-Corey zrobi wszystko byś została na dłużej- odparła, uśmiechając się. Światło nie sięgało jej, więc nie musiała się o nic martwić. Wymusiłam uśmiech na swoje usta i rzuciłam spojrzenie blondynowi, które mówiło, że potem sobie porozmawiamy. Mógł mnie chociaż uprzedzić. Nie lubiłam niespodzianek. Zwłaszcza takich.
-Mogę prosić o oklaski dla Alex?- Wszyscy bez zastanowienia zrobili to o co poprosił Corey. 

Brown eyes and lungs are filled up with smoke
Fast lives are stuck in the undertow
But you know the places I wanna go
Cause oh oh oh
I've got a sickness, you've got the cure
You've got the spark I've been lookin' for
And I've got a plan, we walk out the door

You know you wanna
Just let go
It's time to roll down the windows
Sing it oh oh
Got all we need so here we go

Turn it up
It's five minutes to midnight
You're coming home with me tonight
I can't get enough
Shakin' me up
Turn it up
Alright, at five minutes to midnight
We'll see our name in city lights
We'll make the clock stop
Make your heart drop and come alive

Występ był świetny. To niewiarygodne, że na imprezie u Rayne'a nie zauważyłam jacy oni są świetni. Gubiłam się w ich muzyce razem z nimi. Zagrali kilka swoich piosenek, tak jak obiecał Corey. Gdy je grali wszyscy mieli wypisane na twarzach zatracenie w tych melodiach. Holly z radością uderzała w bębny, jakby urodziła się z pałeczkami w dłoniach. Seth zrywał nuty z swojego basu, gdy Gabe przelatywał palcami po strunach jakby dotykał swoją ukochaną. Corey składał to wszystko swoim głosem, domagając się uwagi całej widowni.
Piosenki otulały mnie ciepłem, tak jak głos Janis. Tępo bicia serca mi trochę przyśpieszyło i gdy skończyli grać swoją ostatnią piosenkę, brakowało mi tchu.
-Są świetni- powiedziałam do Zoey. Od pierwszego dnia w szkole unikała moich pytań na temat Huntera. Nie rozumiałam dlaczego. Zoey nie była wstydliwą dziewczyną, wręcz przeciwnie. Dwa razy widziałam jak wypowiadała swoje zdanie na temat dziewczyn, które śmiały się z młodszej dziewczyny. Nie widziałam powodu dla którego Zoey nie chciała ze mną o nim rozmawiać. Wyglądał przecież na miłego. Ale nauczyłam się nie oceniać tylko po pierwszym rzucie oka. Dobrym przykładem był Sawyer. -Większość ludzi to stali słuchacze- odparła. Gdy ja patrzałam na scenę jak zaczarowana, ona poszła nam po nowe napoje.
-Od kiedy występują?- Upiłam łyk coli.
-Nie mam pojęcia- zaśmiała się. Rozejrzałam się po sali i mój wzrok stanął na czerwonowłosej dziewczynie. Jej włosy były spięte na bok co dawało mi idealny widok prawej strony jej twarzy. Cat kierowała się w naszą stronę z Victorem przy swoim boku. Nie pamiętałam kiedy ostatnio rozmawiałam z Cat...A o Victorze już nic nie mówię. Nie rozumiałam dlaczego był taki oschły w stosunku do mnie. Co ja złego zrobiłam? Był urażony tym, że spytałam się, czy by mi podał sałatkę przy stole? A może zajmowałam jego miejsce na kanapie? Te powody wydawały mi się dziecinne. Chłopak był taki miły, ale odkąd Cat pojawiła się na planie, unikał mnie jak ognia. Zresztą Cat była taka sama. Gdy widziała mnie w szkole odwracała się do mnie plecami.
Przyznaję, bolało mnie to. Tak nagle się ode mnie odcięła bez powodu. Ale to nie powstrzymało mnie od przywitania się z nimi.
-Chodź- powiedziałam do Zoey.
-Ale gdzie?- Mimo tego chwyciła swój napój i zaczęła iść za mną. Gdy zerknęłam za swoje ramie, nasz stolik był już zajęty przez parę nastolatków. Klub był pełny. Powoli to odczuwałam na moich policzkach.
-Cześć.-Stanęłam przed Cat, która właśnie szeptała coś brunetowi do ucha. Oboje spojrzeli na mnie, jakbym przyłapała ich na spychaniu małych dzieci z huśtawek.
-Och...Hej.- Victor owinął swoją dłoń wokół biodra mojej...koleżanki. Nie mogłam jej już nazwać przyjaciółką. Za bardzo się od siebie oddaliłyśmy. Ten gest z jego strony wyglądał jakby chciał coś uwodnić. Tylko nie wiedziałam komu.
-Nie sądziłam, że cię tutaj spotkam.- Cat spojrzała na mnie, a potem na Zoey, która nie wyglądała na zadowoloną. Postanowiłam ją o to spytać potem.
-Zostałam tutaj zaciągnięta praktycznie bez własnej wiedzy. Nigdy byś...- urwałam się To nie była rozmowa na takie głośne otoczenie. -To długa historia. Może kiedyś się spotkamy i opowiem ci o tym?- Spytałam, marnuje próbując skleić to co się rozwaliło.
Ona zerknęła na Victora, jakby porozumiewali się wzrokiem. -Przepraszam, ale nie mam teraz czasu
Holly w tym czasie oparła się o blat baru i rozmawiała z Quinnem. A to...Zostawiła mnie samą. Owszem, nie mówiłam jej nic o swoich planach, tylko ją tutaj zaciągnęłam, ale mogła by mi trochę pomóc.
-Och- powiedziałam, źle się czując, słysząc jak odrzuca moją propozycje. Zanim jednak zdążyłam coś dodać, ona rzuciła mi uśmiech i odeszła. Victor jednak nie poszedł za nią i podrapał się po głowie, wyglądając niezręcznie.
-Jak tam Gina?-Spytałam po chwili. Nie byłam w domu Hendersonów ponad dwa tygodnie. Gdy ostatnio ją widziałam, była bardzo szczęśliwa. Nie wzięła sobie słów Sawyer'a do serca.
-Zjada więcej niż Jett, Tony i Drew razem wzięci.- Uśmiechnął się do mnie. To był ten sam uśmiech którym mnie obdarował w pierwszy dzień, gdy nazwał swoich braci bandą idiotów. -Nadal sądzi, że tym razem będzie dziewczynka. Aż sam zacząłem w to wierzyć- dodał, patrząc za swoje ramie. Gdy się odwrócił z powrotem, jego uśmiech zniknął.
-Pozdrów ją ode mnie- powiedziałam. Vic kiwnął głową, ale nie wiedziałam co to miało oznaczać. Westchnęłam i odwróciłam się w stronę Zoey, patrząc na swój zegarek. Było już po dziewiątej. Nie późno, ale byłam zaskoczona jak ten czas szybko zleciał. Obiecałam Holly, że porozmawiamy po występie, ale nie miałam już na to sił.
-Ja już będę się zbierać. Za dużo dla mnie jak na jeden wieczór- krzyknęłam do Zoey.
-Jesteś pewna? Możemy wsiąść razem taksówkę. Muszę tylko odebrać coś od Corey'a- odparła. Musiała to powtórzyć dwa razy, bo głośność w klubie wróciła do normy.
-Nie trzeba. Dam sobie radę- zapewniłam ją.
-Jak chcesz. Do poniedziałku.- Pożegnała się ze mną, uśmiechając się. Odłożyłam swoją szklankę na ladę i rzuciłam jej swoje do widzenia.
Niedaleko klubu był przystanek autobusowy. Musiałam tylko poczekać niecałe pięć minut na autobus, który kursował w okolicach mojego domu. Gdy zaszłam już przed furtkę, czułam, że ubranie sandałów nie było dobrym wyborem. Po pieczeniu bo mojej prawej pięcie, wiedziałam, że dorobiłam się kilka odcisków. Przez całą drogę do domu, myślałam o tym jak zachowywała się Cat. Odkąd dobrała się z Victorem nie była sobą. Albo to była prawdziwa ona. Ludzie zmieniają się przez lata. A ten okres czasu przez który się nie widziałyśmy, był dosyć długi.
Zdjęłam swoje sandały, rzucając je z pogardą na bok. Przysięgłam sobie, że nie ubiorę je nigdzie więcej, prócz po to by wywalić śmieci. Już miałam iść do swojego pokoju, gdy usłyszałam nieznajomy męski głos.
Zatrzymałam się w połowie drogi na schodach, wsłuchując się, czy czasem mój słuch nie płatał mi figli. Nie. Definitywnie nie znałam tego głosu. Zanim zdążyłam się rozmyślić, powędrowałam na bosaka do kuchni. Kto to był? Mama nigdy nikogo nie przyprowadzała do domu prócz okazjonalnych koleżanek.
W kuchni ujrzałam niecodzienny widok. Mama była ubrana w stare dżinsy i bluzkę reklamującą uniwersytet Oklahomy, gdzie studiowała. Ale jej niecodzienny ubiór nie był dla mnie zaskoczeniem. Ona gotowała.
-Ale ty nie umiesz- powiedziałam i to dosyć głośno. Niedaleko niej stał mężczyzna w błękitnej koszuli. Musiał być w swoich czterdziestkach. Jego włosy i broda były ciemnego koloru, a oczy jasnego odcienia brązu.
-Bo nie umiem. Ja tylko mieszam- odparła mama. Zagarnęła swoje włosy na bok, uśmiechając się do mnie.
-I jakoś ci nie idzie, Jen. Te warzywa zaraz się spalą.- Byłam zaskoczona widokiem Sawyera. Pojawił się z salonu. W ręce trzymał butelkę piwa, która była prawie pusta. Musiał tu siedzieć trochę czasu, albo bardzo szybko pił.
-O, nie!- Mama pisnęła i ruszyła w stronę kuchenki. Sawyer miał rację. W kuchni lekko było czuć spalenizną. -To twoja wina, Wen! Rozproszyłeś mnie- zaśmiała się, odkładając patelnię na bok.
Sawyer w tym samym czasie położył swój podbródek na moim ramieniu i owinął swoją wolną rękę wokół mojego pasa. -Cześć, słonko- wyszeptał mi do ucha.
-Co ty tutaj robisz?- Spytałam, ignorując motylki w brzuchu.
-To zwykłe hej mi się już nawet nie należy?- Brunet pocałował mnie w policzek.
-No hej- odpowiedziałam.
-Jenny, może ja się tym zajmę?- Ten mężczyzna...Wen odebrał od mamy drewnianą łyżkę. Kobieta wyglądała, jakby kamień spadł jej z serca. Nie dziwiłam się jej. Swoim kiepskim gotowaniem pewnie odstraszyła nie jednego. Nadal nie wiedziałam co ten mężczyzna robi w naszej kuchni. Mama nigdy o nim nie wspomniała. Może myślała, że nie dowiem się o jego wizycie, bo miałam wrócić później. Jeżeli wyglądała na zaskoczoną moim wczesnym powrotem, to tego nie okazywała.
-Gdzie byłaś?- Spytał Sawyer. Zagryzłam dolną wargę, patrząc na jego dłoń. Na wskazującym palcu miał założony brązowy plaster. Musiał się przeciąć, gdy pracował u Matilde na kuchni.
-Wyszłam z Zoey na miasto- skłamałam. Mama nie mogła tego podważyć. Wiedziała tylko, że spotkałam się z jakąś koleżanką. Nie byłam pewna jakby Sawyer zareagował na prawdę. Mimo tego, że jego zdanie w tej sprawie się dla mnie nie liczyło, nie chciałam usłyszeć jego opinii.
-Aha, ok. To jesteś już gotowa?- Oderwałam swój wzrok od jego dłoni. Wzięłam kilka kroków do przodu, obracając się w jego stronę.
-Ale po co mam być gotowa?-Spytałam, nie wiedząc o co chodzi. Nie przypominałam sobie, że gdzieś się z nim umówiłam.
Chłopak dał mi spojrzenie, które mówiło ona chyba żartuje. -I po co ja się bawię w dobrego chłopaka?
-Bo inaczej bym z tobą zerwała.- Skrzyżowałam swoje dłonie.
-Te gadki masz za swoją mamą.- Pokręcił głową. Upił ostatni łyk piwa z swojej butelki, odkładając ją na bok.
-Biorę to za komplement.- Mama widocznie podsłuchiwała. Zawsze była wścibska.
-Nadzwyczajnie
Chwyciłam Sawyera za dłoń i zaczęłam go ciągnąć do siebie. Przy mamie nie dalibyśmy radę porozmawiać bez jej wtrącania.
-To co tutaj robisz?- Zadałam mu pytanie, które latało mi po głowie przez całą drogę do góry. Niebieskooki położył się na moim łóżku, kładąc ręce za swoją głowę.
-O ile dobrze pamiętam to Jen nie zabroniła mi się z tobą widywać- rzekł. Podeszłam do okna i je otworzyłam, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Następnie wdrapałam się na łóżko i usiadłam obok niego.
-To jesteś z nią na ty?- Uniosłam swoje brwi.
-Można tak powiedzieć.- Sawyer podniósł swoją dłoń  i przeleciał palcem po jednej z moich brwi. -Zapomniałaś, co?
-Ale o czym?- Nadal nie wiedziałam o co mu chodzi. Podpierając się na swoich łokciach, położył swoją głowę na moim kolanie i zerknął na mnie.
-Dunkborrow- powiedział. Przechylił swoją twarz w lewą stronę i przycisnął lekko swoje usta do mojego kolana. Trudno mi było się skupić, gdy tak robił. Dunkborrow. Po chwili zapaliła mi się żarówka nad głową. Przyłożyłam dłoń do mojego czoła.
-O ja...Zapomniałam o tym.- Ten wypad na weekend nad jezioro. Przez te kilka dni wypadło mi to z głowy. Poczułam się okropnie. Sawyer przecież zdobył nam jedne z ostatnich miejscówek.
-Domyśliłem się.- Zdawało mi się, że nie był tym przejęty. Może dlatego, że był zajęty całowaniem mojego kolana.
-Przepraszam. Nawet nie wspomniałam o tym mamie.- Pokręciłam głową.
-To nic. Ona wie- zapewnił mnie. Wyprostował się i wstał z łóżka, otwierając jedną z moich szuflad. Otarłam swoje dłonie o moje ramiona, próbując się pozbyć gęsiej skórki, którą dostałam, gdy jego usta spotkały się z moją skórą.
-Co ty robisz?
-Jak to co? Pomagam ci się pakować- Spojrzałam na swój zegar na ścianie. Było już przed dwudziestą drugą. Nogi odrobinę mi ścierpły od siedzenia po turecku, ale zignorowałam to i wyjęłam niewielką torbę spod swojego łóżka.
-Czyli ona wie?- Postanowiłam się upewnić. Poszłam do łazienki i spakowałam potrzebne mi rzeczy na ten weekend. Z szafki wyciągnęłam trzy ręczniki i zabrałam wszystko do pokoju.
-Tak. Spytałem się jej kilka dni temu- powiedział, nieobecnie. Przyłożył do swojego torsu mój fioletowy stanik.
-Jestem zaskoczona, że się zgodziła.- Wyrwałam mu  materiał z dłoni, czując jak moje policzki się rumienią. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i wyłowił kolejny biustonosz z mojej szuflady.
-Nie obeszło się bez kilku gróźb.- Usiadł z powrotem na łóżko, gdy to też mu odebrałam. Spakowałam się jak najszybciej, nie ufając mu, że usiedzi w miejscu. Po kilku minutach poszłam się przebrać w wygodniejsze ubrania, gdy Sawyer zniósł moją torbę do samochodu. Mama czekała na mnie na dole z ręcznikiem w dłoniach. Na jej t-shircie było pełno plam od czerwonego sosu.
-Masz wszystko?- Spytała. Kiwnęłam głową w odpowiedzi i pocałowałam ją w policzek.Wyglądałabym tak samo jak ona, gdybym się przytuliła.
-Porozmawiamy gdy wrócę- powiedziałam, mając na myśli tego mężczyznę.
-Tak, tak. Dobrze, córciu.- Mama wyglądała na speszoną. Położyła dłoń na dolnej części moich pleców i zaczęła mnie wyprowadzać za drzwi. Zdawało mi się, że trudno będzie z niej wydusić jakiekolwiek informacje na temat jej tajemniczego przyjaciela.


_______________________________
Rozdział chyba okej. Miałam go dodać wczoraj, ale się nie udało. Nowy szablon. Jak wam się podoba?